Każda z recenzji filmu, książki czy spektaklu oraz post innej treści jest mojego autorstwa. Kopiowanie jej treści w całości bądź we fragmencie jest niedozwolone bez mojej wiedzy i zgody. Zastrzegam sobie prawa do wszelakich treści i informacji.

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

"She's the man" czyli jak to widział Szekspir

Witajcie znowu.
Postanowiłam ostatnio, że w czasie wolnym, jaki jest obejrzę wszystkie filmy z udziałem aktorki Amandy Bynes. Jest ich niewiele, ale zawsze to jakieś postanowienie.
Uwielbiam tą aktorkę, dlatego też moim obowiązkiem jest zobaczyć jej wszystkie produkcje.
Ale dość o tym. Dziś chcę przedstawić wam kolejny film z nią w roli głównej, który obejrzałam wczoraj.


"Ona to on"(She's the man) to zawrotna komedia, która bawi i rozśmiesza do łez. W rolach głównych wystąpili Amanda Bynes i Channing Tatum.
Komedia Andy'ego Fickmana z 2006 roku oparta jest na komedii Wiliama Szekspira "Wieczór trzech króli".

Viola jest wielką wielbicielką piłki nożnej. Wraz ze swoim zespołem ze szkoły trenuje i bierze udział w meczach. Pewnego dnia jej szkoła rozwiązuje dziewczęcą drużynę piłki nożnej. Kiedy trener nie zgadza się, aby Viola wraz ze swoim zespołem dołączyła do chłopaków, jest przygnębiona. Na dodatek jej matka męczy ją, aby wzięła udział w balu, na który dziewczyna nie ma ochoty.



Viola ma starszego brata Sebastiana, który wraz ze swoim zespołem wyjeżdża na dwa tygodnie do Londynu na przesłuchanie. Dziewczyna wpada na pomysł, aby przez ten czas udawać własnego brata i zacząć uczęszczać do szkoły, w której miał zacząć uczyć się jej brat.

Viola pragnie dostać się do męskiej drużyny i zagrać mecz z jej "byłą" szkołą, tym samym udowadniając, że jest równe dobra co chłopcy.
Z pomocą przychodzą jej przyjaciele, którzy robią z niej chłopaka. 

W pokoju dziewczyna mieszka z Duke'iem, w którym się zakochuje. On jednak od dłuższego czasu podkochuje się w Oliwi, która ta zakochuje się w "Sebastianie". Dziewczyna nie mając o tym pojęcia, pomaga kumplowi z pokoju umówić się z dziewczyną, sama próbując go zdobyć.
Za to, Duke obiecał "mu" pomóc podszkolić chłopaka tak, aby znalazł się w pierwszej grupie(chodzi o drużynę piłki nożnej)

Wszystko szło by dobrze, gdyby nie to, że Monique, dziewczyna prawdziwego Sebastiana zjawia się w jego szkole chcąc porozmawiać z chłopakiem, którego udaje Viola, jego siostra. Dodatkowym problemem staje się to, że Sebastian zjawia się w swojej przyszłej szkole wcześniej, tym samym rujnując Violi szansę na zagranie swojego upragnionego meczu.

Film jest idealną komedią na wieczorne dni. Mnóstwo zabawnych sytuacji i tekstów nie pozwala, aby widz nudził się choć na chwilę.
Każda scena zawiera w sobie pewien komizm, który podgrzewa dobrze nam znana muzyka.

Na pewno wiele dziewczyn ucieszy się, że jedną z głównych ról zagrał Channing Tatum znany z takich filmów jak "Wciąż ją kocham" czy "Step Up; Taniec zmysłów".

Myślę, że warto poświęcić 90 minut na obejrzenie tego filmu, choćby pod tym względem aby zobaczyć w oczach Duke'a strach przed pająkami.
Obiecuję wam, że będziecie się śmiać i płakać ze śmiechu - na pewno film was nie zanudzi.

sobota, 28 kwietnia 2012

"Sydney White i siedmiu nieudaczników" jako historia zwykłej nastolatki w świecie złych wiedźm.

Znacie historię Królewny Śnieżki, prawda? Lubicie ją, kochacie księcia, zazdrościcie jej takiego "ciacha".
Dziś mam dla was nieco inną historię tej ...historii.

Przedstawiam wam Sydney White i jej perypetie.


Sydney White dorastała wśród mężczyzn na budowie. Jej ojciec jest hydraulikiem i najlepszym jej przyjacielem. Dziewczyna matkę straciła w wieku dziewięciu lat, więc "okres jej dojrzewania przypadł" na ojca. Trwał dzielnie w sprawach, o których nie miał pojęcia, ale nie oszukujmy się: dziewczyna zapewne wszystkiego dowiedziała się w szkole. 

Teraz ma (wnioskuje) osiemnaście lat i trafia do collage'u. Tego samego, do którego uczęszczała jej matka. 
Zapewniła Sydney miejsce w bractwie, jako dziedziczka. Niestety, to co wydawać by się mogło piękne, staje się koszmarem.
Już pierwszego dnia pobytu, Sydney nie spodobała się Rachel Witchburn, przewodniczącej rady collage'u. 

Jest to samolubna, wyrachinowana, zazdrosna i niedojrzała dziewczyna mająca wszystko i jednocześnie nic. Kiedy widzi Sydney z Tyler'em, byłym chłopakiem Rachel, wpada w gniew i zazdrość. To posuwa ją do tego stopnia, że nie przyjmuje Sydney do bractwa.
Dziewczyna trafia do "Wiru", starego budynku, w którym mieszka siedem mężczyzn, który nie przynależą do żadnego z bractw. 

Od lat jest uważany za dom oferm. Rachel chce wyburzyć go i wybudować tam swój ośrodek na terenie uczelni. Z początku Tyler wkłada pieniądze w ową działalność, lecz po bliższym poznaniu Sydney, z którą umawia się na randkę, rezygnuje.

Rachel próbuje pozbyć się rywalki, lecz ta nie daje za wygraną. Walczy o swoje i prawa innych osób, które do bractw nie należą. Zakłada swoją partię i przekonuje do niej aż 80% uczniów(czyli wszystkich tych, którzy są poza wyznacznikiem "trendy").

Jak się skończył film? To już musicie dowiedzieć się sami.

Czy lubię takie filmy? Owszem. Przyjemnie się je ogląda, a muzyka również zachwyca. 
Tutaj było tak samo. Można usłyszeć utwory takiego wykonawcy jak. m.in Jessie McCartney'a.

Film jest wciągający, ma fabułę i wiele zabawnych sytuacji. Uczy i rozśmiesza jednocześnie. 
Reżyser dobrze dobrał aktorów, którzy doskonale odegrali swoje role. Fanki Amandy na pewno nie raz pozazdrościły jej tego, że tuliła i całowała Matta Longa.

Serdecznie polecam film każdej dziewczynie na chłodne wieczory, albo upalne dni. Jak kto woli. 
Film godny obejrzenia. Zobaczyć można tam wiele aktorów, których kojarzymy z innych, późniejszych filmów czy seriali i z wielkim zaskoczeniem odkrywamy, że przecież ich znamy! ;]
Polecam gorąco.

Aktoreczka wielkiego formatu

Dziś trochę z innej bajki.

Jest rok 1911. W Anglii trwają przygotowania do koronacji króla Jerzego V. Z tej okazji zaproszono wiele ważnych osobistości, m.in rodzinę królewską z Karpatii: królową matkę Dowager, księcia regenta Charlesa i jego syna Nicholasa. Trzeba tu zaznaczyć, że Charles jest koneserem kobiet, uwodzicielem i łamaczem serc. Pewnego dnia, w teatrze zauważa piękną, młodą i bardzo utalentowaną aktorkę, Elsie. Za cel postawił sobie uwiedzenie jej. W tym celu zaprasza ją do ambasady i rozpoczyna swoją grę.
Else to kobieta, jak na mój gust dość zwariowana i nie biorąca otaczającego ją świata zbyt poważnie. Cieszy się, że zainteresował się nią sam książę, lecz nie ulega jego urokowi. Owszem, są chwilę kiedy to Else próbuje pocałować księcia, ale ten nie ma na to najmniejszej ochoty, przez co dziewczyna mówiąc sama do siebie, spożywa przygotowaną dla nich obojga kolację.
Po pewnym czasie, kiedy jego zaloty względem dziewczyny nie przynoszą żadnych rezultatów, ten próbuje się jej pozbyć. Nie jest to jednak takie łatwe, jak mu się wydaje. Dziewczyna wciąż wraca do księcia nie zdając sobie nawet z tego sprawy, przez przypadek zostaje wzięta jako towarzyszka księcia na koronację Jerzego V, z czego Else jest dumna i wielce to ukazuje. 
Film zawiera wiele scen komicznych, przez co obraz ten nie staje się monotonny. Każda scena owiana jest w humor i zaskakujące jej zakończenia. 

Doskonałym wyborem aktorki była
Marilyn Monroe, która zagrała Else. Nadała swojej postaci pewnego uroku, charyzmy i z pewnością to ona w tym filmie jest największą gwiazdą. Pokazała, że potrafi dobrze zagrać i nie przysparza jej to najmniejszego problemu. 

Film jest dość specyficzny. Z reguły nie zanurzam się w tego rodzaju dzieła, natknęłam się na ten film przypadkiem, ale wciągnął mnie od pierwszej minuty i nie sposób było odejść od telewizora. Oglądając dzieło, jakie stworzył
Laurence Olivier, który jednocześnie jest reżyserem i odtwórcą roli księcia Charlesa, widz wciąż zastanawia się, jak skończy się film, co stanie się z tymi aktorkami, jak potoczy się dalszy ich los - zaskakuje humorem i zakończeniem.

W filmie nie zastosowano wiele wykwintnych strojów.
Else wciąż nosi białą suknię, do której aż trzy razy książkę przypina oznakę: w tym dwa razy z poirytowaniem, ponieważ kiedy Else była na niego zła, wychodziła oddając mu prezent. Później jednak dostawała go na nowo, upominając się o jego przypięcie na piersi. 




Można zauważyć, że muzyka i obsada było bardzo uważnie dobierana, z przemyśleniem. Scenariusz jaki został napisany należy do najlepszych, jakie czytałam(można z łatwością znaleźć go w Internecie). Opis postaci wprawił mnie w świetny humor, a w szczególności koleżanki Else. 
Ma się wrażenie, że są to osoby nieco nie ogarniające rzeczywistości, marzące o księciu, u którego Else spędziła parę dni. Scena, kiedy aktorka ukazuje się w oknie posiadłości Charlesa i macha do koleżanek jest dość zabawna i przerażająca zarazem. Odbiorca ma wrażenie, że dziewczyna popełni coś głupiego, a tymczasem nic takiego się nie dzieje.

W filmie pojawia się wątek zazdrości i zdrady, dość charakterystyczny dla filmów z drugiej połowy lat pięćdziesiątych. Dowiadujemy się, że syn Charlesa, Nicholas pragnie władzy i "wygryzienia" ojca z tronu. Zachowuje się dość lekkomyślnie, gdyż rozmawia z ambasadorem przez telefon w towarzystwie Else, która na dodatek zna język niemiecki, którym posługiwał się Nicholas. 


Film odbierany jest na różne sposoby, dla mnie jednak jest to jeden z najlepszych jakie widziałam. Z przyjemnością powracam to obrazu, jaki stworzył Olivier. 
Dowodem na to, że jest to wspaniały film, jest pięć nominacji do brytyjskich nagród BAFTA min. dla najlepszego filmu, dla Laurence'a Oliviera i Marilyn Monroe.

Myślę, że każdy powinien zobaczyć jeden z pierwszych produkcji tej niezwykle utalentowanej aktorki.

piątek, 27 kwietnia 2012

Miłość według Nicholasa Sparksa

Każdy przed śmiercią chciałby zaznać odrobinę prawdziwej miłości. Miłości, która będzie tą jedyną i ostatnią.
Tak było w przypadku Landona Cartera i Jamie Sullivan.
Są to bohaterowie książki  Nicholasa Sparksa "Jesienna miłość", na podstawie której w 2002 roku nakręcony został film "Szkoła uczuć" w reżyserii Adama Shankmana.
Szczerze mówiąc, książki nie czytałam, więc nie będę jej porównywać do filmu.
Jednak obraz jaki stworzył Adam Shankman jest godny uwagi.

Piękna opowieść miłości, która potrafi zmienić człowieka i uratować go przez zgubą. Motyw, jaki pojawia się w filmie, to Bóg i śmierć. Dwa odrębne światy, a jednak takie same.
Jamie Sullivan to osiemnastoletnia córka pastora. Jej wiara jest głęboka i nie ma się czemu dziwić, w końcu swoje całe życie spędziła w kościele.
Jako szesnastolatka zachorowała na białaczkę. Dziewczyna żyła jednak normalnie, dokładnie tak, jakby się nic nie stało. Chodziła do szkoły, udzielała korepetycji, brała udział w przedstawieniach, śpiewała w kościele. Uczynna, porządna dziewczyna, która nie chce mieć żalu do Boga o to, że najpierw zabrał jej matkę, a na nią samą zesłał chorobę.
W tej opowieści nie ma: "Pewnego razu spotyka przystojnego chłopaka, który odmienił jej życie i odwrócił jej świat do góry nogami". Tutaj jest inaczej.
Dowiadujemy się, że Jamie od podstawówki zna Landona Cartera, który w liceum staje się najpopularniejszym i najbardziej pożądanym chłopakiem. Jest to osoba często pakująca się w kłopoty, nie zdająca sobie sprawy z tego, jaką krzywdę wyrządza innym osobom. Kiedy pod wpływem głupiego żartu Landon trafia do dyrektora, zaczyna się jego przygoda. On jednak o tym jeszcze nie ma pojęcia.

Przygotowywanie się do wiosennego wystawienia sztuki, pomoc uczniom z podstawówki i woźnemu w sprzątaniu jego szkoły - to dla Landona zdecydowanie za dużo. Znalazł się w świecie, który nie jest dla niego. Ale w tym świecie znajduje się również Jamie, która pomaga z własnej, nieprzymuszonej woli.
Na początku tych dwoje się nie dogaduje. Ale kiedy Landon prosi koleżankę o pomoc w przygotowaniu się do wystawianej sztuki, coś się zmienia.
"Tylko obiecaj, że się we mnie nie zakochasz" - to był jedyny warunek Jamie. Chłopak ze śmiechem przystał na taką propozycję.

Wszystko się zmieniało, czas biegł nieubłaganie. Landon uświadamiał sobie, co tak naprawdę jest ważne w życiu. Zrozumiał, że kumple to nie wszystko. Dzięki Jamie zapragnął spełnić swoje marzenia i zaczął spełniać marzenia Jamie.
Miłość zmienia, prawda? Landon się zakochał. Ona również. Byli ze sobą, choć w szkole śmiano się z tego związku. Uważali, że to nie ma sensu, ponieważ Jamie nie należy do paczki "przywódców".
Kiedy wyszło na jaw, że dziewczyna jest chora na raka, coś pękło. Balon, który wypełniony był nieuzasadnioną nienawiścią pękł, a na jego miejsce weszła przyjaźń, zrozumienie i miłość. Taka prawdziwa.

Landon był ze swoją ukochaną do samego końca. Sprawił, że się uśmiechała i choć na chwilę zapominała o śmierci.
Kiedy przyrzekli sobie miłość aż do końca swych dni, tuż przed Bogiem, ich przygoda się nie skończyła. Tak naprawdę dopiero się zaczęła.

W filmie wykorzystano piękny głos Mandy Moore, która wcieliła się w rolę Jamie. Partnerował jej Shane West, jako Landon Carter.

Many Moore "Cry"

Film zawiera wiele cytatów zaczerpniętych z Biblii, która dla głównej bohaterki była najważniejsza. Podejrzewam, że w książce było podobnie.
Za każdym razem, kiedy oglądam "Szkołę uczuć" wzruszam się i przeżywam ową historię na nowo. Jest on bliski memu sercu i niemal każdego dnia oglądam jakiś fragment tego dzieła. Nie da się przejść obok tego obojętnie.
Jeśli chodzi o książkę - obiecuję, że na pewno przeczytam.

środa, 25 kwietnia 2012

Krztałt przyjaźni jest zależny od krztałtu człowieka. Tak jak on, przyjaźń również przemija.!

Czasami zastanawiam się nad słowem przyjaźń. Czy w dzisiejszym świecie funkcjonuje ona tak, jak powinna? Tak, jak było to sto, dwieście lat temu?
Dziś ludzie oceniają siebie po wyglądzie, zakładają z góry jaki człowiek jest nie dając mu w ogóle szansy na pokazanie, kim jest naprawdę.
Przytoczę wam pewien przykład, albo inaczej: opowiem krótką historię dwóch znanych mi osób, które "zainspirowały" mnie do napisania tego postu.
Były dwie dziewczyny. Poznały się w pierwszej klasie podstawówki, teraz obie są w liceum. Spędzały ze sobą każdą wolną chwilę, śmiały się i płakały razem. Wydawać by się mogło, że to na całe życie.

I choć się kłóciły, to nic nie znaczyło. Szybko się godziły, bo przecież się kochały. Na ich drodze stawały jednak przeszkody - były osoby, które zazdrościły im tak dobrych relacji, psuły to na siłę i kłóciły ze sobą przyjaciółki. Los chciał jednak, że nie cała reszta po pewnym czasie się nie liczyła. Trwały ze sobą dalej, aż do 6 klasy podstawówki. Kiedy poszły do gimnazjum(tego samego), ale trafiły do dwóch różnych klas, zaczął się największy ich dramat. Dziewczyny oddalały się od siebie, przestawały ze sobą rozmawiać spotykać się ze sobą - miały nowych znajomych, nowe przyjaźnie. Wszystko kiedyś się kończy, prawda?
Minęły trzy kolejne lata. Puste, bezsensowne dni nic nie wnosiły do ich życia. Pamiętam słowa jednej z nich:
"Ja tak bardzo za nią tęsknię. Nie widziałam jej pół roku, nie rozmawiałyśmy w ogóle nawet w szkole. Mijamy się codziennie ale tak naprawdę ona ma zamknięte oczy na to wszystko". Potem był tylko płacz.

Zazdrość, ból, tęsknota - nie na tym powinna opierać się prawdziwa przyjaźń.
Teraz jest lepiej. Widują się raz na 3 miesiące, rozmawiają na internecie - choć to już nie to samo co kiedyś, kiedy mogły spędzić ze sobą cały dzień i w domu rozmawiać przez telefon.
 Teraz wiem, że to nie była, nie jest i już nie będzie prawdziwa przyjaźń. Bo prawda jest taka: jeżeli przyjaźń się kończy, nie była ona nigdy prawdziwa.

piątek, 20 kwietnia 2012

65 Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Cannes


Cannes - piękne malownicze miasto na Lazurowym Wybrzeżu we Francji. Idealne miejsce dla osób kochających piękno przyrody i ciszę. Tam wszystko jest tak, jak być powinno.
Miasto jak każde inne, jednak od 1946 roku całkiem odmienne. Bowiem tam od 65 lat odbywa się Międzynarodowy Festiwal Filmowy, na którym prezentowane są filmy walczące o nagrody, w śród nich najważniejsza - Złota Palma dla najlepszego filmu.
W tym roku odbędzie się 65 Filmowy Festiwal w Cannes, który w dniach 16-17 maja 2012 roku przyciągnie rzesze dziennikarzy i najwspanialnych aktorów i reżyserów świata.
Jak co roku festiwal ten ma swoją "ikonę", która jednocześnie uwiecznia plakat. W tym roku Organizatorzy postanowili świętować swój jubileusz w połączeniu z 50. rocznicą śmierci Marilyn Monroe.

Fani aktorki będą na pewno zachwyceni tym, że ich ulubienica będzie oficjalnym "patronem" całej imprezy.

Jeszcze do niedawna nie było wiadome, jakie filmy powalczą o Złotą Palmę w konkursie głównym. Po ujawnieniu listy, wśród fanów zawrzało.
Wiele z tych pozycji jest zaskoczeniem, inne zaś były pewne, że pojawią się na festiwalu.
A oto 22 obrazy, które już od 16 maja będą ze sobą rywalizować:









"Da-Reun Na-Ra-E-Suh", reż. Hong Sangsoo

"Do-Nui Mat", reż. Im Sangsoo


"Angel's Share", reż. Ken Loach


"Beyond the Hill", reż. Cristian Mungiu

"Baad El Mawkeaa", reż. Yousry Nasrallah

"Mud", reż. Jeff Nichols




"Paradies: Liebe", reż. Ulrich Seidl


W tym roku niestety żaden polski film nie zakwalifikował się do ubiegania się o nagrodę. Jednak my już mamy na swoim koncie Francuzką statuetkę, którą zdobył Roman Polański i Andrzej Wajda.

Moi drodzy, maj zbliża się wielkimi krokami i nim się obejrzymy, będziemy oglądać w tv relację z tych wyjątkowych dni.
A kogo zobaczymy na czerwonym dywanie? Oczywiście aktorzy będą mogli zaprezentować swoje piękne
kreacje jak i samych siebie, a będą to m.in:

Kristen Stewart

Robert Pattinson

 Nicole Kidman

Bruce Willis

Juliette Binoche


John Cusack

 Matthew McConaughey


Reese Witherspoon


Kristen Dunst


Amy Adams

 Andrzej Seweryn

 
Kto z nim wróci do domu ze statuetką? Który zejdzie ze sceny zanim zostanie wywołany? Tego dowiemy się już za niecały miesiąc.

Kochani, zachęcam was do śledzenia ceremonii, bo warto. O nagrody walczą ze sobą naprawdę wspaniałe filmy. Pozdrawiam.

wtorek, 17 kwietnia 2012

Póki słowik w duszy gra

Witam, znowu.
Hm...już prawie wieczór, koniec dzisiejszego dnia. Dla niektórych. 
No właśnie. Chcę, abyście wiedzieli, że ja(może wydać się to dziwne) wolę noc. Wtedy zaświecają mi się te moje niebieskie oczęta i żyję własnym życiem. Gdyby nie szkoła, spałabym za dnia, żyła w nocy. Piękna perspektywa. 
Okej, dość. 
Jutro środa. Tak, też mnie to boli. Szkoła, wczesne wstawanie - a może na odwrót? 
Środek tygodnia, wielkie zmęczenie, wyczekiwanie czwartku, a potem to już jakoś będzie. Też tak macie? No właśnie. Ja jednak dziś nie mogę narzekać - okej, będę musiała rano wstać, macie rację. Znów nastawię budzik na 5.30, a później co 15 minut będę go nastawiać tak długo, aż wybije 6.20. 
KRAKÓW jutro!

 Po raz kolejny zresztą. 
Miasto - chyba jedyne w Polsce zaraz po moim, w którym mieszkam - do którego wracam za każdym razem z szerokim uśmiechem na twarzy. Ale cóż się dziwić, skoro już od swojej granicy zachwyca i czaruje? W powietrzu czuć tą magię. No okej, wiadomo - to tylko miasto. Ale sami przyznacie, że wyjątkowe. 
Tak więc, jutro wsiadając do autokaru jak zawszę będę w dobrym nastroju, wyjeżdżając z Krk, trochę będzie smutno - ale jak wiadomo, za niedługo znów tam powrócę.
Niezwykły spacer po Wawelu i po...hm, gdzieś gdzie mieści się jakieś muzeum, nie pamiętam nazwy. 
3 godziny nauki historii, a kolejne 2,5 h beztroskiej wolności wśród krakowskich gołębi i niesamowitych ludzi. 
Trzymajcie kciuki, żeby była piękna pogoda. Nie uśmiecha mi się spacerowanie uliczkami miasta z parasolem w ręku i przemoczonymi butami. Wolę jednak wywrzeć dobre wrażenie. Kto wie, kogo można tam spotkać? ;]

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Myślisz, że to śmieszne? Spróbuj sam być poważnym.! ;]

 Chwila, chwila. Czy nie powinnam być teraz poważna? Czy nie powinnam była zaprzestać dziś na dwóch postach, a już zaczynam trzecie?
Powaga - śmieszne słowo, w moim wykonaniu nierealne. Trochę rozrywki, trochę zabawy w życiu nam nie zaszkodzi.
Zapraszam do zapoznania się z zabawą dla moli książkowych.





O jakiej porze dnia czytasz najchętniej?
Wieczór. Dzień mi nie sprzyja, nie czuję się w tedy sobą. Zdecydowanie wieczór, a najlepiej późna noc pomaga mi bardziej zrozumieć czytaną książkę, wczuć się w położenie bohaterów, poznać ich punkt widzenia.

Gdzie czytasz?
U siebie w pokoju, najczęściej na łóżku bądź na parapecie. Podmuch świeżego powietrza działa na mnie orzeźwiająco. Rzadko zdarza mi się wyjść z książką do parku - muszę mieć idealną ciszę.

W jakiej pozycji najchętniej czytasz?
No cóż, tu chyba nikogo nie zaskoczę, jeśli napiszę, że na siedząco. Dla mnie pozycja leżąca jest okropnie niewygodna i jeśli ową przyjmę, po dwóch minutach ją zmieniam. Wygodny fotel albo wielka poducha, książka i jestem w raju.

Jaki rodzaj książek czytasz najchętniej?

Thrillery, Horrory, Fantasy.

Jaką książkę ostatnio kupiłeś/aś albo dostaleś/aś?
Tu będzie ciężko, bo moją ostatnią książką jaką dostałam była o Robercie Pattinsonie - dużo zdjęć, ciekawostek. Ale również dużo do czytania.

Co czytałeś/aś ostatnio?
"Woda dla słoni" Say Gruen. Piękna, wzruszająca opowieść o niezwykłej sile i miłości, na początku zakazanej. Polecam serdecznie.

Co czytasz obecnie?
"Intruz" S. Meyer

Używasz zakładek czy zaginasz ośle rogi? Jeśli używasz zakładek, to jakie one są?

Nie wyobrażam sobie, gdybym miała robić ośle rogi. Z reguły bardzo dbam o książki, zachowuje je w takim stanie, w jakim je kupiłam czy dostałam. Używam zakładek, których mam naprawdę mnóstwo.

Ebook czy audiobook?
Najczęściej - żadne z tych dwóch. Wolę książkę, którą można wziąć do ręki, poczuć zapach nowości i gładkości. Gdy czytam coś, co nie wyszło do druku, w tedy oczywiście korzystam z komputera. Niestety, niezbyt lubię tą formę.

Jaka jest Twoja ulubiona książka z dzieciństwa?
Nie mam żadnych wątpliwości, że chodzi o "Psa, który jeździł koleją". Piękna książka, którą czytałam wiele razy i do dziś chętnie do niej powracam.
Nie wyobrażam sobie bez niej życia i mojego dzieciństwa.

Którą z postaci literackich cenisz najbardziej?
Znacie Sagę Zmierzch? Otóż to. Nie zdziwię chyba nikogo, jeśli stwierdzę iż bardzo cenię Isabelle Swan, prawda? Ale kocham również Edwarda, Belle i Emmetta - Miśka(często go tak nazywam).
Mam również inne, jak np. Marlenę z "Wody dla słoni". Dużo wymieniać, ale jak już pisałam wcześniej: Bella - to postać, z którą się utożsamiam. Jak większość nastolatek na świecie.


Zabawa zaczerpnięta z bloga mojej koleżanki ;] Dzięki Ólek :* Świetnie się przy tym bawiłam. ;]

"Bokser" na dwóch łyżwach i z jedną nerką



Ach, pierwsza opinia o czymś konkretnym. O czym dokładnie? Zaraz wszystko się okaże. 
Chciałabym zwrócić waszą uwagę na pewną sprawę, która dość często towarzyszy filmom podczas premiery jak i ich dalszemu rozwojowi w tym okrutnym świecie pozbawionym jakichkolwiek surrealistycznych opinii.
Słyszeliście zapewne o kimś takim, jak Przemysław Saleta, prawda? No oczywiście, że tak. Bokser, który poświęcił wiele dla swojej rodziny, jak i dla siebie samego. 
W 2011 roku mogliśmy oglądać film "Bokser" produkcji TVN z serii "Prawdziwe historię". O czym on nam mówi? Otóż, każdy film rządzi się swoimi prawami, to już wiemy bez wątpienia. Ten również owe prawa ma.
Historia, z pozoru "normalnego" mężczyzny, który robi karierę za granicą, tam rozwija się i po części dorasta do roli bycia ojcem, gdyż w Polsce te sprawy zaniedbuje. Obiecał żonie wyjechać TYLKO na rok(wyobrażacie sobie podobną katastrofę?), a w efekcie tego nie było go trzy lata. Rozstał się z żoną, odnalazł się w życiu towarzyskim, obracał się w towarzystwie pięknych kobiet zapominając, że w swoim ojczystym kraju zostawił rodzinę - córkę, która go potrzebowała. 
"Mamo, ale ja się wstydzę go zapytać" - powiedziała dziewczynka do swojej matki, kiedy ta prosiła, aby poszła zapytać tatusia, która bombka na choinkę będzie ładniejsza. To dowodzi tylko temu, że Przemek nie spędzał z córką dużo czasu, jeśli ta wstydziła się zapytać go o tak błahą rzecz! A pomyślcie, co by było gdyby pierwszy raz się całowała?
Ta sytuacja z pewnością nie świadczyła o nim dobrze. Jednak z czasem się zmieniał. Poświęcił dla córki karierę, oddał jej nerkę(była ona chora i potrzebowała przeszczepu). Powiecie teraz, że każdy ojciec na jego miejscu by tak postąpił. Możliwe, ale każdy inny ojciec mógłby dalej spełniać się w swoim zawodzie.
Wyobraźcie sobie - bokser, kawał wielkiego chłopiska, pewnego razu zakłada strój i łyżwy i idzie walczyć o zwycięstwo. Jaki to ma sens? Jaki wizerunek sobie okroił? Dobrze, może taką miał potrzebę.


Każda córka byłaby zadowolona i dumna z takiego tatusia - w końcu był w telewizji. Myślę jednak, że w życiu Salety było więcej nieszczęść niż chwil radości.
Oczywiście film pokazuje również jego dobre strony: czułe serce, kochającego ojca, wspaniałego kochanka i przyjaciela. Ale czy to wystarcza, aby stać się "kimś"?
Myślę, że Przemek osiągnął swój cel, a ten film dodatkowo mu pomógł. 
Film był kasowy, oglądalność duża, aktorzy tam grający bardzo dobrzy. Osobiście polubiłam tą produkcję - może dlatego, że wcześniej nie wiedziałam, jaka tragedia życiowa spotkała tego człowieka? A może dlatego, że mam czułe serce na ludzkie cierpienie?
Opinie pozostawiam wam. 
Myślę, że nie sposób przejść obojętnie obok tego filmu i warto poświęcić mu te dwie godziny. Naprawdę warto.
Pozdrawiam i życzę miłej nocy.

Nie tak łatwo być normalnym w świecie wariatów.

Siedzę właśnie w swoim pokoju i słucham radia zastanawiając się, czy to wszystko ma sens. Bo gdyby wziąć całe zło świata i wpakować je w jeden wielki worek na śmieci i wyrzucić od tak sobie? Żyłoby się nam lżej, prawda?
Moi drodzy, nie ma co polemizować z życiem. Ono i tak zrobi swoje. Ja jednak będę starała się mu przeciwstawić.
Nie bez powodu nadałam mojemu blogowi takie, a nie inny tytuł. Mam już dość zachmurzonego nieba, pełnego zła i głupoty. Pragnę ujrzeć słońce, co w moim mniemaniu symbolizuje szczęście i wolność. 
Każdy przecież kocha promienie słoneczne na swojej skórze, prawda? Dlaczego więc mamy się od tego odwracać?
Tutaj będę chciała wam dać się poznać lepiej, pokazać co kocham i czego nienawidzę, przedstawić twórczość innych, jak i swoją. Czy wam się spodoba? - Miejmy taką nadzieje. W was moja nadzieja. Bo to wszystko między innymi dla was. 
Tak więc, mam nadzieje, że ci co raz mnie odwiedzą, już ze mną zostaną i zachęcą do tego innych. Proszę również o wyrozumiałość i cierpliwość, co u mnie niestety nie jest sprzymierzeńcem. 
Do napisania za niedługo. Przesyłam buziaki i nadzieje na poprawienie się pogody.